RKS Radomsko

Forum kibiców
Obecny czas: Poniedziałek, 29 Kwi 2024, 01:50

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina




Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 43 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5  Następna
Autor Wiadomość
 Temat postu:
PostWysłany: Wtorek, 10 Sty 2006, 14:53 
Offline
******
******
Awatar użytkownika

Rejestracja: Piątek, 12 Gru 2003, 17:28
Posty: 1524
Miejscowość: RADOMSKO ALKOFANS
LITMAN napisał(a):
OPIS WIDZEWIAKA Z RADOMSKA TUTEJSZEGO FC WIDZEWA
zaczerpniete z jednej ze stron widzewskich


AUTOREM TEGO OPISU JEST STARSZY WIDZEWIAK "GDYNIA"A ZAMIESZCZONY BYŁ ON W STARYM ZINIE "NO NAME" WYDAWANYM PRZEZ MARKA GÓRCZYŃSKIEGO Z WŁÓKNIARZA CZ-WA I Z TAMTĄD ZACZERPNIĘTY.WEDŁUG MNIE NIE AKTUALNY I TYLE


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Wtorek, 10 Sty 2006, 18:10 
Offline
*
*
Awatar użytkownika

Rejestracja: Środa, 31 Sie 2005, 17:06
Posty: 177
Miejscowość: piastowska 100%RKS
żydzew był kiedys a dzis tylko my kibice RKS-u mozemy tak mówic jak oni. role sie odwróciły i to my bezsprzecznie tu rzadzimy. pomimo tego że nadal som młodzi widzewiacy to juz my im umilamy zycie jak trzeba. oni tez sie wykruszom jak bedom dalej dostawac takie bencki jak do tej pory.
TYLKO :P


PIASTOWSKA 100% RKS


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Wtorek, 10 Sty 2006, 21:33 
Offline
****
****

Rejestracja: Piątek, 28 Lis 2003, 15:50
Posty: 561
Miejscowość: z drogi
Pianka napisał(a):
AUTOREM TEGO OPISU JEST STARSZY WIDZEWIAK "GDYNIA" ... WEDŁUG MNIE NIE AKTUALNY I TYLE


i to bardzo gdyz nawet sam autor niedawno wyparl sie swych powiazan z widzewem. zmieszany stwierdzil ze juz sie w to nie bawi 8) i ze nigdy do Nas nic nie mial 8)

_________________
ma drużyna - ma jedyna!
ImageImage


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Wtorek, 10 Sty 2006, 21:44 
Offline
****
****

Rejestracja: Środa, 15 Gru 2004, 14:31
Posty: 666
Polska – Włochy Chorzów 97 Opis kibica Arki Gdynia

Pamiętam rok 1997r wyjazd pocągiem specjalnym na Polska-Włochy w Chorzowie.
Podróż spoko-ustawiliśmy sie z kilkoma z Gwardii Koszalin i razem siedzimy w przedziale.
W Sosnowcu lecą komentarze że miejscowi wyruszyli w sile ok.1500 osób / nas ok.300+ sporo Lecha+Cracovia.Ogółem spokojnie 700 konkretnej ekipy.
Pod stadionem jesteśmy bardzo wcześnie - co poniektórzy starzy udali sie do kina inni wylęgiwali sie na słońcu.
Najśmniejsze sytuacje były jak szła jakaś "ekipa" fans polska reprezentacje a my okrzyk Lech-Areczka-Cracovia od razu zmieniali tor drogi
Na mecz wchodzimy - poniektórzy przez płot,widzimy że obok wejścia wchodzi prawdopodobnie Śląsk więc wszyscy ruszają najpierw na nich póżniej pod słynną góre na sektory Śląskiego a potem na ich sektory.Potem spokojnie wszyscy wracają.Siedzieliśmy tuż za bramką ,obok nas GKS Katowice a z drugiej strony Lechia Gdańsk / która wg.komentarzy co poniektórych miała najlepszą ekipe tego dnia/ ale raczej byli spokojni.Podczas meczu Katowice pare razy krzyczy brzydko na Arke wiec paru z Arki wskakuje w ich sektor,później obstawiaja ich sektor psy a oni dalej na nas bluzgi
Na meczu ogólnie spokój - po meczu na miescie gonimy konkretną bande Zagł.Sosnowiec ale gdy dobiegamy do głównej ulicy - ani duszy nikogo nie ma
Na dworcu widzimy że jest pociąg do 3miasta więc wszyscy pakujemy sie do niego i spokojnie jedziemy.Choć siedzenia była takie jak w skm /plastik/ - po jakims czasie pociag staje w jakiejs miejscowości a tam ...Lechia ,okazuje sie że wbiliśmy sie do ich pociągu
Wychodzimy , drobne przepychanki i oni odjeżdzają -my po kontakcie z Lechem czekamy na ich pociag- wsiadamy i z nimi jedziemy do Poznania.W pociągu dosłownie każdy leżał na każdym na korytarzu żeby dojść na WC trzebabyło naprawde być wysportowanym bo szło sie po framudze od okien i klamek od przedziałów.W Poznaniu wsiadamy na pociąg do Inowrocławia a z tamtad do Gdynii.
Wyjazd spoko - a najlepiej wspominam nasze wpakowanie sie do pociagu Lechii.

_________________
http://www.youtube.com/watch?v=NLFi7Zn9NFI


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Czwartek, 12 Sty 2006, 10:21 
Offline
****
****

Rejestracja: Środa, 15 Gru 2004, 14:31
Posty: 666
nie chciałem zakładac nowego tematu wiec wrzucam tutaj
taka mała ciekawostka zaczerpnieta z forum concordi

2005-11-26 12:51 Temat postu: Re: Przerwa Zimowa

krzyżok

IP: 195.136.148.59

w czwartkowy wieczór dzwoni do nas młodzierzowa ekipa GKS-u bełchatów z propozycja starcia (starcie miało miec miejsce w piątek o godzinie 16 na jednym z piotrkowskich osiedli) zbieramy sie w pare osob i oczekujemy przyjezdych. jednak nikt sie nie pojawił wiec ruszmy na stacje by sprawdzic czy ktoś nie przyjechał. obczajmy wszystkie pks-y i linie 22 przez jakies 1,5 godizny jednak nikogo nie stwierdzmy dzwonimy pare razy do nich jednak telefony nie odpowidaja w miedzy czasie przeswietlamy jedna podejrzan osbe i tez nic. jestesmy troche zdziwieni bo to goscie dazyli do starcia a pokazali sie jak sie pokazali(czyli sie wogole nie pokazali) PS nie mamy pewnosci ze to byla zorganizowna grupa ale na pewno byli to goscie z bełchatowa


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Czwartek, 12 Sty 2006, 21:28 
Offline

Rejestracja: Środa, 3 Gru 2003, 14:11
Posty: 59
nie chce się tutaj tłumaczyć, ale to jest fikcja lub jakieś gnoje dzwoniły. Nasza ekipa o takim czymś nic nie wiedziała.


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Sobota, 14 Sty 2006, 11:30 
Offline
****
****

Rejestracja: Środa, 15 Gru 2004, 14:31
Posty: 666
Opis kolesia z wisły krk Polska-Szwecja'Chorzów marzec 99

W 1999 (coś na wiosnę) Polacy mieli zagrać w Chorzowie na stadionie Śląskim ze Szwecją. Nie pamiętam już czy był to kolejny z serii meczów ostatniej szansy reprezentacji czy też zwykły meczyk jakich wiele.
W kazdym razie my obmyślilismy sprytny plan aby mecz ten zapisał się w annałach potyczek po przekątnej Błoń.

Teraz wszystko trzeba było dobrze dograć.

Mecz jak zawsze wieczorem, planowo skład mieszany z chłopakami znad morza. Trzeba jakoś się ucharakteryzować by się w tym wszystkim nie pogubić i między sobą nie trzaskać.
Krakowski skla ustalony został na 60 osób i tyle też zamówionych zostało niebiesko-biało-czerwonych kominiarek z napisem Wisła na potylicy. My już się nie pogubimy.

Transport.
Udało się znaleźć bardzo dobry autokar by nie rzucać się w oczy stróżom prawa a była to jeszcze końcówka czasów gdy ogólnie bractwo kibicowskie przemieszczało się nie najwyższej klasy autokarami. My bogatsi o handlowe kontakty wynikające z pucharowych wyjazdów załatwiliśmy taki z wyższej półki z wyposażeniem w postaci kierowcy. Już zresztą piałem o kierowcy i autokarze w opisie meczu Polska-anglia parę stron wstecz.

Ostatnia częśc planu najtrudniejsza - potrzebna była jedna, niepozorna osoba charkteryzująca się zimną krwią oraz kompletnie nie znana na krakowskim podwórku "kibicowskim" (nazwijmy go Panem niepozornym)

Gdy już wszystko dopięte było na ostatni guzik nadszedł dzień prawdy = piłkarska środa. Zbiórka gdzieś tam o którejś tam i 60 osob wyrusza w kierunku Katowic. Oczywiscie jak każdy mieszkaniec Krakowa wie miasto nasze pozornie duż wcale takie nie jest. Wieści, szcególnie te dotyczace dwóch klubów roznoszą się lotem błyskawicy. Tak więc wiedzieliśmy że w tym samm kierunku, tego samego dnia i w podobnym celu wyrusza inna strona miasta - ta pasiasta.

Ci wyruszyli tym razem pociagiem, nie wiedząc że od początku podróży towarzyszy im z boku Pan niepozorny.
Wcześniej znaliśmy mniej więcej godzine odjazdu rywali więc my wyruszyliśmy odpowiednio wczęsniej.

Tak bowiem nakazywał plan.

W tamtych latach przed meczami reprezentacji na Patelni w Sosnowcu (plac przy dworcu) oraz w okolicznych uliczkach i knajpach zjeżdżała się jedna opcja kibicowskiej Polski. Można było pogadać/wypić z Zagłębiem Sosnowiec/Legią/Pogonią/Śląskiem/Lechią/Motorem/Widzewem oraz innymi ekipami powiązanymi z wyżej wymienionymi.
Druga opcja ktorej trzon stanowiły ekipy Arki/Cracovii/Lecha oraz od przypadku Ruchu/Tychów spotykala sie raczej juz na stadionie bądź też w pojedynczych wypadkach w Bytomiu wraz z tamtejszą Polonią którą łączą przyjazne stosunki z Arką.

I tym razem Patelnia była miejscem zbiórki naszej "grupy". ale oficjalnej. Tam też skupiły sę wszelkie siły policyjne i inne tałatajstwa. My wraz z Lechią umówiliśmy się na stadionie Zagłębia Sosnowiec. Po dotarciu do Sosnowca i obserwacji z bezpiecznej odległości Patelni stwierdzamy że nie ma się co szwędać gdyż wokól jest niebiesko, zabieramy więc bardzo konkretną 40 osobową ekipę z Gdańska i udajemy się na stadion. Oczywiście by nie wzbudzać tam sensacji rozchodzimy się po okilcznych skwerkach posilając się i gasząc pragnienie.

Wciąz jesteśmy w kontakcie z Panem niepozornym który informuje nas o ruchach/potencjale/wyposażeniu Cracovii.
Wiemy więc już że jedzie ich około 80-90 i że są ekipą, z którą powinniśmy dać sobie radę.

Obliczamy czas, jaki potrzeny nam będzie na dotarcie w sam raz na dworzec w Mysłowicach by stawić się nań dokladnie wtedy kiedy i stawi się tam pociąg z Cracusami. Mamy jeszcze trochę czasu. Niestety w kontakcie z Lechistami byli również Legioniści, ktorzy bardzo zapragnęli wziąc udział w tym wydarzeniu.
Czekamy więc jeszcze na Legionistów.
Czas mija prędko a Warszawiakow jak nie było tak nie ma.
Oczywiście różnice zdań co do czekania i nie czekania na nich ale przeważa opcja że skoro już się umówiliśmy to nie nawalamy.
Niestety czas operacyjny mija i opcja "Mysłowice" odpada, trudno - trzeba będzie działać w Chorzowie/Katowicach.

Informujemy o zmianie planów Pana niepozonego oraz warszawiaków zmieniając miejsce zbiorki na pewien katowicki parking. Legioniści obiecują juz się nie spóźnić. W Katowicach czekamy na ustronnym parkingu...czekamy i czekamy i oczywiście ****asz mać się nie doczekujemy.
Coś tam znowu stanęło Warszawiakom na przeszkodzie.
W****ieni postanawiamy w końcu zrobić tak jak było ustalone na początku - Kraków/Gdańsk.

Zostawiamy autokar i udajemy się 100 osobową bandą w kierunku stadionu.
Drogi co nie miara, środków transportu nie znamy, psów dużo się kręci i patrzą spod oka na anszą grupą ale że iziemy sobie spokojni, uśmiechnięci i bez żadnego wyposażenia to i oni nie są upierdliwi.

Powoli zapada zmrok.

Stadion Śląski połozony jest na granicy Chorzowa i Katowic, otoczony jest wielkim parkiem.
W końcu znajdujemy się w tym parku.
Telefon do Pana niepozornego, informacja do ktorej kasy udaje się Cracovia (na Śląskim jst ich bowiem trochę i są z kilku stron stadionu), synchronizacja zegarków i postanawiamy dopaśc kolegów zza Błoń przy kasie gdyż wchodzenia na mecze repry nie jest płynne i wiadomym jest że postoją tam chwilę.

Gdy dostajemy telefon, że Cracusy są już pod kasą "x" (dajmy na to - przepraszam za luki w pamięci) i że dołącza do nich kilak osób z Gdynii czy Poznania postanawiamy ruszać. w kompletnych ciemnościach przerabiamy parę ławek na podręczne oręże. Toporne ławki pękają niczym zapalki pod kilkoma wielkimi gdańszczanami. Z tym ekwipunkiem ruszamy w kierunku świateł stadionu, widzimy już kasy, idziemy spokojnie żeby nie wzbudzić podejrzeń, przyśpieszamy kroku
.
.
.
.
STAAAAAAĆĆ POLICJAAAA !

k...a, wokól nas robi się niebiesko, niczym jebane trolle gady wypełzają z ciemności, cichutko odkładamy deseczkiw w krzaki więc afery nie ma ale zostajemy otoczeni i przetrzymani.
A Cracusy wchodzą sobie tymczasem w niewiedzy na stadion.
Pan niepozorny już do nich odbija w****iony naszym niepowodzeniam.

Z psim ogonem w końcu dostajemy się pod kasy, ale juz swoje prowadzące na sektor na ktory mamy bilety - vis a vis sektora Cracovii i sprzymierzeńców.

Naszego w****ienia nie muszę opsiywać...coś jakby mi mama usmażyła kurczaka, ziemniaczki, zrobiła suróweczkę, pomachała talerzem przed nosem i wyjebała wszystko za okno.

Wchodzimy na sektor i widzimy poruszenia jakiejs ekipy na nasz widok, szybka rozkminka - to Tychy.
Jedziemy z nimi.
Pierwsi lecą w ich kierunku Lechiści gdyż ci pierwsi weszli na sektor. Poruszanie po zatloczonym krzesełkowanym sektorze jest cięzkie więc przewaga odleglości miedzy uciekającymi a peletonem poscigowym się nie zmniejsza. Widząc to postanawiamy w kilaknaście osob przechytrzyć wszystkich i wracamy na górę sektora by jego koroną dostać sie do wyjścia w kierunku ktorego kieruja się uciekający chyba Tyszanie. Lecimy już górą i widzimy że w oczekiwanym miejscu pojawia się jakas ekipa, rozgląda się i widząc nas udaje się w naszym kierunku. Idziemy na siebie spokojnie, 40 metró topnieje do 30-20 ... k...a spore typy ...10-8 ... coś mi nie pasuje ... 6-4 ... już jesteśmy prawie ryj w ryj ... przecież to Lechia !

Stoimy naprzeciw siebie jak glupki i rozglądamy się gdzie rozpłynęła sie ekipa która powinna być między nami ale w ogarniającym nas tumulcie jest to już niemożliwe.

Agrrrrrr

Wracamy na sektor, hymn, race, mecz.

Na dole sektora w pewnym momencie pokazuja się jakieś niebiesko-biale kominiarki. Ktoś rzuca hasło "k...a Hutnik". Nie trzeba nikogo namawiać - mała lawina kieruje sie w ich stronę. W pewnym momencie, z mojej perspektywy znikąd, wyłaniaja się niebieskei żółwie, szarżują na nas. Chwilowa wymiana ciosów, gaz w ryj i trzeba się wycofać. Matko Boska, te kominiarki to nie był zbyt dobry pomysł, gaz dostajke się pod kominiarkę i twarz cierpi katusze.
Widzę że niemal wszyscy zrywają je z twarzy.
Interwencja psów na sektrze znakomita...my się rozpływamy a Ci pacyfikuja zwykłych ludzi...musiałem opanowywac jakiegoś małolata miejscowego który zaczał dostawac jakichś spazmów,

W przerwie meczu próbujemy sie przedostać na drugi koniec stadionu do kolegów z Cracovii/Lecha/Arki/Ruchu, niestety ochrona sektorze środkowym/honorowym jest solidna i musimy obejśc się ze smakiem...wykorzystując 45 minut wolengo czasu gadam ze znajomymi Widzewiakami.

Koniec meczu.
chodzą jakieś słuchy że ekipa przecwina ma podejśc niepostrzeżenie z tłumem zwykłych ludzi by się z nami zmierzyć.
Zbieramy się więc z kilkoma ekipami (Legia/Widzew/Lechia/Sosnowiec) i czekamy.
Mija 5 minut, mija 10...ludzki tłum się już znacznie rozrzedził.
Stwierdzamy że to musiał być bleff i postanawiamy odnaleźć jeszcze samą Cracovię, na trasie czy w Krakowie.
Uzgadnaimy z pozstałymi że my idziemy (autokar bowiem mieliśmy zostawiony dośc daleko) a oni jeszcze poczekają.
Dochodzimy do autokaru, zabiramu klku znajomków z Białegostoku i jedziemy ich odwiźć do Sosnowca.

W drodze dostajemy telefon spod stadionu że ekipy ALCR jednak sie pojawiły i po kilku minutach dośc wyrownanych walk pokonały/rozgoniły naszych sprzymierzeńców.

U nas wścieklizna w auokarze, k...a brakło nam kilku minut, oczywiście kłótnie czy to był pomysł, jak to trzeba było zrobić, co jest źle a co dobrze.

P odwiezieniu Jagielloni do Sosnowca, pędem udajemy się z powrotem do Krakowa, Cracsa jest pociągiem więc będziemy pierwsi, noc się jeszcze nie skonczyła.

Docieramy do Krakowa, zwalniamy kierowcę i przesiadamy się na swoje samochody. Udajemy się w okolice Łobzowa gdzie za kilaknascie minut powinien pojawić się pociąg z Katowic z naszym potencjalnym łupem.

Niestety wokół Łobzowa w ch.j policji. Staramy się ustawić gdzieś z boku, po cichu, poczekać aż gorące chwilę miną. Niestety kręci się parę cywilnych polonezów wiadomego pochodzenia. Kryminalna krąży. Dzisiaj juz z atrakcji nici. Musimy się rozjechać.

W ten sposob z dnia ktory mógl być naprawdę udany dla polskie erprezentacji...he he...żartuję, z dnia który mógł byc udany dla nas pozosatje dzień naszej porażki gdyż po meczu zabrakło nas tam gdzie powinniśmy być a ALCR pochulały sobie po parku.
Nie wiem czy nasza 60 osobowa obecnośc by zmieniła przebieg bitwy ale każdy zamiast się tego domyślać wolałby tam zostać i się przekonać."


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Czwartek, 19 Sty 2006, 11:05 
Offline
****
****

Rejestracja: Środa, 15 Gru 2004, 14:31
Posty: 666
Opis kibica pogoni lębork


POLSKA - Szwecja ' marzec 1999. chorzow

Nas 7, jedziemy autokarem z Bałtykiem. Zbiórka na Patelni w Sosnowcu. Tam pijatyka z całą Polską. Pamiętam autokar Jagielloni, przyjechali takim starym autosanem chyba w 50 - kurwa jak oni wytrzymali tą podróż to ja do tej pory nie wiem...
Jedziemy kolejką do Chorzowa, jakieś 2000 ludzi.
Jesteśmy pod stadionem. My w szalach Pogoni, dodatkowo flaga Pogoni w barwach. Niestety trzepią, więc wprowadzamy plan awaryjny. Rozbieram się do pasa, a kjumple obwiązują mnie flagą... Widok nieziemski, podchodzi Olimpia i mówi: "Wy to jesteście pojebani" (zresztą do tej pory z Olimpią nam nie po drodze). Na bramie jednak chamy wyczuły podstęp, ale wykorzystałem moment nieuwagi i tyle mnie widzieli. Wpadam na trybuny na początku hymnu. Na sektorze Lechia, Wisła, obok cały ten pociąg, czyli koalicja z Zagłębiem Sosnowiec w roli głównej.
Rozwieszam flagę na jakimś przejściu awaryjnym. Zaraz podjeżdżają ochroniarze, szarpanina poszły kopy, a za nami ... Lechia i drze się : "jedziemy z kurwami" . Myślę, no ładnie, Lechia w naszej obronie - tego jeszcze nie grali. Podjeżdżają psy z pukawkami, do nich wyskakuje jeden z Lechii i podnosi łapy do góry z okrzykiem : "strzelaj kurwa, strzelaj". Mówie Wam, konkret klimat. Ostatecznie flaga dalej nie wisiała.
Awantura na sektorze. Ja byłem przekonany, że lecimy na GKS Katowice. Reszta jak napisał już north... fulkl gazu.
Race, pamiętam odpalaliśmy je z Bałtykiem w 65 minucie chyba. Bekowa sytuacja była, bo na sektorze stały już psy, a ja zakładam kominiarę na ryj przy psie i heja z racą. Race się palą i dre ryja do ziomków : "dawać flagę do góry" (Bałtyk też miał swoją). Opłaciło się, moment ten jest widoczny w tv. Później jak pokazywali to na Eurosporcie to nawijam do matuli : "widzisz matka, Pogoń w Europie pokazują"
Doping. To był czas kiuedy mieliśmy bardzo dobvre stosunki z Zagłębiem Sosnowiec, głównie z fc Dąbrowa Górnmicza - Mydlice. Było ich tam z 50 osób i jak darliśmny gębę z Bałtykiem "Pogoń Lębork" to te 50 Zagłębia z nami. Zresztą do tej p[ory mamy przyjazne stosunki z Zagłębiem, dobre chłopaki.
Na koniec meczu psy otoczyły nasz sektor i zaczęli wyłapywać racowych. Ja po zmienieniu kurtek prześlizgnąłem się, ale np taki Łysy z Bałtyku poległ. Wyjściue ze stadionu. Faktem jest, że była afera w parku i koalicja musiała się zrywać. Pamiętam wkurwienie ludzi, chcieli rewanżu, chodziliśmy po ulicach żeby trafić jakąś grupę z ALCR, ale nic nie wysdzło.
Powrót autokarem, wzięliśmy kilku ze Stomilu i ŁKSu.
Zajebisty wyjazd.
Pozdro dla znajomków z tego meczu

_________________
http://www.youtube.com/watch?v=NLFi7Zn9NFI


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Czwartek, 19 Sty 2006, 13:01 
Offline
*****
*****
Awatar użytkownika

Rejestracja: Czwartek, 26 Sie 2004, 18:17
Posty: 981
Miejscowość: RADOMSKO
aj ten opis musi byc Bomby z Pogoni bo nikogo opisow nie czyta sie tak dobrze jak jego

_________________
HEJ HO RADOMSKO!!

Image


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Wtorek, 24 Sty 2006, 11:33 
Offline
******
******

Rejestracja: Środa, 13 Paź 2004, 18:35
Posty: 2746
Miejscowość: z Tysiąclecia
15.10.1994. Ruch Chorzów - Raków

Mało tych wyjazdów za małolata zaliczałem. Nie miałem z kim jeździć. Na szczęście w odpowiednim momencie kuratelę przejął nade mną Ch. Problemu z jareckimi jeszcze wtedy nie było, więc spokojnie sobie jeździłem.
Chorzów miał się okazać pierwszym wyjazdem na którym spodobało mi się, gdy skacze poziom adrenaliny. Choć raczej pałętałem się bardziej, jako taki młody szczurek, to już wtedy wiedziałem, że właśnie takie wyjazdy będę kochał najbardziej.
Na dworcu pojawiliśmy się jako jedni z pierwszych. Byli jeszcze tylko starzy tankujący z Zawiszą (zostało ok.10 od meczu Krisbut-Zawisza, na którym być nie mogłem, a się działo. Ja wtedy musiałem składać przez cały dzień pieprzone zeznania na komendzie).
Powoli ludzie się schodzili, do pociągu wbiło się nas ok.120, w tym bydgoszczanie.
Teoretycznie Ch mnie pilnował na wyjazdach, ale w praktyce to siedział z resztą ekipy od nas z osiedla, a ja łaziłem po całym pociągu. Znajomych twarzy praktycznie w ogóle, ale szybko asymilowałem się z innymi szczurkami.
Podróż spokojna, w starym stylu. Psy były, ale się nie czepiały, biletów nikt nie miał, a kanar nawet nie przyłaził. Wszyscy tankowali – znaczy się ja nie, i wcale nie chodzi o wiek, bo już wtedy dawałem nieźle w palnik, ale przy okazji meczy wolałem odpuścić, odkąd świętując awans po meczu z Elaną załapałem się trafiony na interwencje psów.
Zarówno interwencja, jak i trafienie było spore ;)
W Łazach na peronie pojawiło się ok. 15 typów, chyba miejscowych, ale co to za ekipa, za cholerę nie wiem. Trochę sobie chłopaki pobiegali, niestety jeden z naszych, trafiony i to bardzo, w dziwnych okolicznościach pozostawił tam szal Zawiszy (biegnąc nie zauważył, że spadł mu z szyi, i któryś z miejscowych zaraz go podniósł)
Gdy już dotarliśmy do Chorzowa, nasza grupa zrobiła się szczuplejsza o kilkanaście sztuk.
Miejscowe psy pozawijały najbardziej zmęczonych podróżą (dobrze, że nie piłem).
Na stadion dotarliśmy ok.25 minuty, w około 100 głów.
Młyn Ruchu wtedy był usadowiony trzy sektory od nas. Oba kluby przędły dość cienko wówczas (Raków, do tego spotkania, nie zdobył nawet punktu na wyjeździe), to i chorzowian nie za dużo. Jakieś 150 głów, doping przyzwoity, ale co z tego skoro przez część meczu prowadzili go …siedząc.
Wyjechali w pewnej chwili z okrzykiem „odwróć tabelę, a Raków będzie na czele”, zapominając, że są ledwie dwie lokaty nad nami. Usłyszeli zatem:
- Razem z wami!
Trochę się chłopaki zagotowali :).
Mecz bez większych emocji, Raków niespodziewanie remisuje 1:1, humory nam dopisują.
Tak gdzieś koło 88 minuty, ktoś tam od nas przetrzeźwiał, i przypomniało mu się, że ma w plecaku dwie flagi. No więc, trzeba byłoby je na płot.
Psy były innego zdania – w sumie trochę racji mieli, mecz się już kończył. Nie byłbym sobą jakbym nie wtrącił swoich trzech groszy. Wypaliłem w stronę psa, który coś tam pałką machał:
- Tak, to są wasze niemieckie metody, pałą przez łeb!- ale go zagrzałem. Jebany rzucił się na mnie, a ja w długą. Zaraz zniknąłem między swoimi, znaczy się nie zupełnie, ale jedna z owych nieszczęsnych flag (Zawiszy), służyła nam jako sektorówka, gdy śmigałem obok, ktoś mnie szarpnął za kurtkę i wciągnął pod nią.
To Ch.
Uff.
Z psami tylko mało szamotanina, chodź widziałem, jak tamten jeszcze się gdzieś za mną rozglądał, a Ch mnie skarcił:
- Czy ja cię musze cały czas pilnować?
„Cały czas? Ciekawe, do tej pory to sam się tu włóczę”, ale nie powiem byłem mu wdzięczny.
Gdy czekamy po meczu na pociąg, na Batorym widać grupę Ruchofanów, którzy też czekają by wsiąść do tego samego składu. Jakoś taki mało zorientowany byłem w temacie, to i się nie spodziewałem, że to oznacza przygodę w dalszej drodze.
Wolałem sobie posłuchać relacji z Myszkowa, gdzie nie mogłem być, a był to chyba najlepszy mecz w tej wiosce, na którym Raków był z Zetą.
Jedziemy sobie spokojnie, aż do stacji w Szopienicach. Gdy pociąg rusza słychać głośne „Ruch, Ruch HKS”, jest to preludium do deszczu kamieni lecących w nasze przedziały.
Przeżyłem już kamionkę wracając z Zabrza, ale to było dużo bardziej zmasowane. Większość rzuca się na glebę. Kilku myślących zrywa hamulce.
Każde drzwi, były obstawione przez psy, które momentalnie skuły je kajdankami. Chłopaki nie mają jak wyskoczyć na zewnątrz, a ja się przyglądam temu wszystkiemu z zaciekawieniem.
Ruch dalej ładuje kamolami w przedziały.
Gdy wyłapał pod oko kamolem dowódca wahadła (teraz czasami jeszcze jeździ, jak się przyjrzeć to widać bliznę pod okiem), powiedział:
- A róbcie co chcecie – zaraz otwierają nam drzwi.
Wybiegamy w około 40 osób (też pobiegłem, a co ;)). Przez krótka chwilę trwa wymiana kamieni, a następnie Ruch idzie w długą. Co ciekawe, niektórzy na peron wyskakiwali przez okna, o których inaczej nie można było już tej chwili mówić, jak w czasie przeszłym.
Całe zajście trwało jakieś 6-8 minut. W efekcie nasz skład pozbył się z jednej strony większości szyb, ponadto były obrażenia, zarówno u psów, jak i u nas.
Ostatecznie ruszyliśmy dalej, choć kanar miał pewne obiekcje.
Tak sobie siedzę, pozbierałem sobie parę szkiełek na pamiątkę. Takie miałem halo, że w foliowych woreczkach trzymałem z każdej kamionki kawałki szyb, a później woziłem się w szkole opowiadając jak było grubo na wyjeździe i pokazując pamiątki w postaci biletów z meczu, i owych szmegesów.
Gdy pociąg ruszył czuło się, że może to jeszcze nie koniec. Pałętałem się tak w moim przydługim pasiaku, między najbardziej aktywnymi wówczas chuliganami Rakowa.
K – postać legenda, chyba do tej pory na Rakowie, rzucił od mnie:
- I czego tak łazisz? Siadaj na dupie, bo jak przyjdzie co do czego, to będziesz tylko zawadzał.
Nic nie odpowiedziałem, ale pomyślałem sobie tylko „Zobaczymy”
W końcu dosiadłem się do Ch, i reszty osób ode mnie z dzielni.
- Ze starymi nie masz problemów, jak jeździsz na mecze? – zagadał Ch, zgodnie z prawdą odpowiedziałem:
- Na razie nie – prawda była jednak taka, ze jareccy myśleli, że na mecze jeździmy darmowymi autokarami podstawianymi przez klub. Na pociąg to musiałbym mieć kasę na bilet (jak wytłumaczyć niekumatym rodzicom, że taki dodatek jak bilet jest niepotrzebny). Oni na mecze by mi nie dali, a i o moich sposobach zarabianie nie mieli pojęcia. I w sumie dobrze :]
- U mnie przed każdym meczem, jest tylko halo, żeby mnie nie musieli znowu odbierać z komisariatu – Ch choć starszy ode mnie tylko o rok, miał już trochę przygód na swym koncie. Właśnie po Polska-Anglia’93 jareccy odbierali go z komendy.
Nasza rozmowa szybko się skończyła, bowiem dojechaliśmy do Dąbrowy Górniczej, a tu stało kilkunastu fanów Zagłębia Sosnowiec. Znowu kamionka, tym razem szyb szło mało, bo ich już po prostu nie było.
Psy miały już to wszystko gdzieś, więc bez najmniejszych problemów wybiegamy z pociągu. Nie wszystkie gołębie rozwinęły swe skrzydła, jednego dopadł Q i ciosem klamrą pasa w twarz pozbawił go pełnego uzębienia. Ktoś mu jeszcze poprawił, i chłopak leżał nieprzytomny na peronie.
Tym razem pociąg nie ruszył, do momentu przyjechania karetki. Psy też zrobiły się jakieś takie marudne, ale niby chcieli kogoś zwinąć, ale jakoś tak niemrawo to robili, to i w dalszą drogę po kilkunastu minutach ruszyliśmy w pełnym składzie.
Nie spodziewając się już żadnych atrakcji, wszyscy rozsiedli się wygodnie.
Parę osób łaziło sobie po całym pociągu, i nagle wrócili zadowoleni, bowiem trafili kilku napinaczy z Myszkowa, wracających razem z nami. Skończyło się na oklepie, bowiem Myszków wolał już w jednym pociągu z nami barw nie wozić (będzie okazja to opiszę wrześniowe spotkanie nasze w pociągu, gdy wracaliśmy z Zabrza).
Wiadomo jednak było, że gdy wysiądą to znowu coś poleci w pociąg.
W ok.15 osób ustawiliśmy się przy jednych z drzwi.
Myszków.
Wysiedli, coś się drą, po chwili, gdy pociąg rusza, lecę kamienie. Pierwszy raz w życiu zerwałem hampla, a zaraz biegaliśmy już po peronie za uciekinierami.
Trochę się w tym dniu działo, choć było to już tak dawno, do dziś pamiętam jak kręcił mnie ten wysoki poziom adrenaliny. Spodobało mi się to. Definitywnie. I tak mam do dziś.
Długo dziwiłem się dlaczego niektórzy po wyjściu w Częstochowie z pociągu, cieszyli się, że to już koniec.
Idąc razem alejką, Q zwrócił się do Ch:
- Kurwa fajnie było, dobrze by było, żeby tyle osób pojechało na Widzew.
- Nie pojadą, widać, że część się dzisiaj posrała i to bardzo.
„Kurwa, nie byłem w tej grupie!” i ta myśl powodowała, że rosła we mnie duma.

_________________
W POLSCE LICZY SIE TYLKO JEDNO MIASTO - RADOMSKO
W RADOMSKU LICZY SIE TYLKO JEDEN KLUB - RKS RADOMSKO

Image


Góra
 Profil  
 
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 43 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5  Następna

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 2 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum

Szukaj:
Skocz do:  
cron
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group