Sezon 2002/2003

Ruch Radzionków - RKS 1:0 (0:0)
1:0 89 min. Wesecki
Ruch: Kędziora - Bosowski, Witkowski, Wrześniewski, Oprzondek - Bartula (65 Tokarz), Jaromin, Banaś (46 Oberaj), Markowski - Żaba, Galeja (75 Wesecki).
Trener: J. Kościelny
RKS: Pilarz - Klepczyński, Prokop, Nowak, Markiewicz - Leszczyński, Lato, Jóźwiak (83 Lamch), Pluta - Kowalczyk, Filipczak.
Trener: A. Kretek
Żółte kartki: Bosowski, Markowski (Ruch) i Leszczyński (RKS).
Sędziował: Adam Kajzer z Rzeszowa.
Widzów: 3.000.

    Dla Ruchu był to mecz ostatniej szansy i szansę tę gospodarze wykorzystali, zdobywając trzy bezcenne punkty. Jednak w przekroju całego meczu nie zasłużyli na zwycięstwo. Działacze gospodarzy bezpłatnie wpuścili kibiców na spotkanie z RKS, aby wspomóc dopingiem własnych graczy. Jeszcze na kilka minut przed końcowym gwizdkiem arbitra, przy bezbramkowym remisie, siedzący na trybunie honorowej zaczęli spekulować czy na następne spotkanie wpuszczać kibiców ponownie po wykupieniu biletu, bo może ten fakt odmieni los i szczęście uśmiechnie się do Ruchu. Nic z tego, ponieważ gospodarze przy pomocy niefrasobliwie grających obrońców gości w końcówce meczu odnieśli cenne zwycięstwo.
Pierwsze minuty spotkania to agresywna gra obu zespołów i bezpardonowa walka o uzyskanie przewagi w środkowej strefie boiska. W miarę upływu czasu zarysowała się nieznaczna przewaga graczy Ruchu, a radomszczanie pilnowali dostępu do własnej bramki i od czasu do czasu wyprowadzali chaotyczne kontry. Do przerwy nie wypracowali choćby jednej sytuacji do strzelenia gola. Natomiast gospodarze najlepszą okazję do strzelenia bramki zaprzepaścili w 45 minucie, kiedy Banaś, zamiast podać piłkę do będącego w lepszej pozycji strzeleckiej Żaby, zdecydował się na strzał, a właściwie, podanie piłki do bramkarza RKS - Pilarza.
Po zmianie stron w 50. minucie gry Jaromin otrzymał dokładne prostopadłe podanie od Witkowskiego i znalazł się w pozycji sam na sam z bramkarzem RKS i tylko skuteczna interwencja Pilarza zapobiegała utracie gola. Minutę później - rzut wolny dla Ruchu z linii szesnastu metrów i piłka, po strzale Bartuli, poszybowała ponad poprzeczką. W dalszej części gry oba zespoły grały chaotycznie, często tracąc piłkę na rzecz przeciwnika. W RKS niewidoczny był Kowalczyk, a pozostali zawodnicy w niczym nie przypominali tych, którzy tak efektownie grali tydzień temu przeciwko Ceramice z Opoczna. Zawiedzeni miejscowi kibice prawie pogodzili się z faktem, że ich słabo grający pupile tylko zremisują i w ten sposób raczej pożegnają się z drugą ligą, bo strata punktowa będzie bardzo duża. Gdy nagle w 85. minucie arbiter podyktował dla Ruchu rzut karny za zasłonięcie twarzy obu rękami przez Marcina Nowaka, którego trafiła piłka. Problematycznego karnego nie wykorzystał jednak Witkowski - trafił w słupek. Stare porzekadło mówi, że co się odwlecze... i na minutę przed końcem meczu błąd popełnili obrońcy RKS, a rezerwowy gospodarzy, Wesecki, ulokował piłkę w bramce Pilarza. W ten sposób Ruch zdobyła trzy cenne punkty, a RKS będzie nadal balansował wokół strefy spadkowej.
Należy odnotować, że zaraz po niewykorzystanym rzucie karnym napastnik RKS podał piłkę bramkarzowi. Nie można choćby zremisować meczu, jeżeli przez 90 minut gracze RKS nie strzelili ani raz na bramkę gospodarzy (nie licząc podania Kowalczyka). Trener Kretek musi przeanalizować postawę całego zespołu w Radzionkowie, jakże różną od meczu w Radomsku, tydzień temu.

Jerzy Strzembosz